fot. Mateusz Kostrzewa / Legia.com
- Czerwona kartka na samym początku spotkania sprawiła, że mecz potoczył się w zupełnie innym kierunku. To było duże obciążenie dla sfery mentalnej zawodników. Musieliśmy się zastanowić, co możemy zmienić. Wprowadziliśmy Maika Nawrockiego za Ernesta Muciego. Przeorganizowaliśmy nasze szeregi. Zagęściliśmy środek pola, nie daliśmy Rakowowi rozwinąć skrzydeł, graliśmy bardzo dobrze jeden na jednego. Z każdą minutą presja rosła. Raków dochodził do sytuacji, ale inaczej być nie mogło. Kacper Tobiasz wybronił kilka niesamowitych sytuacji. Pokazaliśmy kolektyw i chart ducha. Postawiliśmy się rywalom, a w rzutach karnych okazaliśmy się lepsi. Jestem niezwykle dumny. To nie jako nagroda dla kibiców, dla miasta, za niepowodzenia z zeszłego sezonu. Sam mecz pewnie nie był ucztą dla koneserów piłki nożnej. Na pewno nie była to reklama polskiej piłki nożnej. Najważniejszy dzisiaj jest jednak tytuł. Mamy jeszcze kilka kolejek do końca sezonu, ale cieszymy się dzisiaj z tego sukcesu.
- Nie widziałem jeszcze sytuacji z Yurim Ribeiro. Ja nie chcę dyskutować z decyzjami sędziów. Nie jestem taką osobą. Po czerwonej kartce, w naszej grze był pewny zamęt. Koniec końców najważniejszy jest jednak końcowy wynik. Sędziowie w trakcie meczu muszą podejmować decyzje, a ja nie chcę się do nich odnosić.
- Mówiłem wielokrotnie, że mam wielki szacunek do trenera Papszuna. Dzisiejszy mecz miał ogromny ciężar emocjonalny. Takie rzeczy się zdarzają. Widziałem, że ławka Rakowa, jeszcze przed tą sytuacją, każdą decyzję sędziego bardzo komentowała. Chciałem zareagować, bo po ludzku zaczęło mi to przeszkadzać. Podjąłem taką, a nie inną decyzję. Chciałem poniekąd wzmóc dodatkową motywację wśród naszych piłkarzy. Okazało się, że nie był to zły pomysł. Takie sceny zdarzają się. Najważniejsze, że po końcowym gwizdku spojrzeliśmy sobie w oczy, a trener Papszun mi pogratulował. Na pewno cała liga straci na tym, bo szkoleniowiec Rakowa był wielkim trenerem i wielką osobowością.
- Proponowałbym, żebyśmy nie rozdrapywali od razu wszystkich ran. Powinniśmy dawać przykład. Nie wiem dokładnie, jaka sytuacja działa się z Filipem Mladenoviciem. Mladen twierdził, że przez cały mecz w jego kierunku padało wiele obraźliwych słów. Dzisiaj jest pora na świętowanie. Z pewnością będziemy mogli przedyskutować całą sytuacją z Filipem. Jestem dumny ze swoich zawodników. Druga strona powinna sobie również zadać pytania, czy jej wszystkie zachowania były zgodne z duchem rywalizacji.
- Filip podał mi, jakie słowa padły w jego kierunku. Na tym zakończyłbym ten temat.
- Jestem dumny z mojej drużyny. Taki sukces dodatkowo zespoli ten kolektyw. Na pewno czeka nas dogrywka w szatni, gdzie czekają mnie niespodzianki.
Zródło: Legia Warszawa